Zastosowanie najnowszej metody pomiarowej sprawia, że każdy włączony GPS jest możliwy szybko do wykrycia w pojeździe. Nie ma znaczenia, czy jest to „podrzutka” przytwierdzona do podwozia za pośrednictwem magnesu, czy zainstalowane urządzenie w wiązce elektrycznej pojazdu. A co z GPS-em w formie „podrzutki”, którego bateria się wyczerpała? Na to też mam sposób, bez konieczności wjeżdżania samochodem na kanał warsztatowy, co byłoby dodatkowym utrudnieniem dla klienta, który przecież chce profesjonalnej obsługi w miejscu, do którego się udał. Poszukiwanie GPS-a w samochodzie umieszczonym nad kanałem to skuteczna metoda, ale dotyczy znajdowania w zasadzie tylko „podrzutek”. Gorzej, gdy ktoś zamontuje to urządzenie we wnętrzu pojazdu. I tu poszukiwacze mogą się pomylić, bo GPS, takie małe pudełko, niekoniecznie musi być podłożony w dostępnym dla oczu lub rąk miejscu. Jeżeli będzie zamontowany w miejscu niedostępnym bez rozkręcania osłon, a takich jest wiele w samochodach, to poszukiwanie w formie „inspekcji optycznej” może być czasochłonne. Wykrycia GPS raczej trudno jest dokonać przy pomocy prostych przyrządów mierzących poziomy emisji radiowych. Można nimi wykryć co najwyżej zmiany natężenia pola elektromagnetycznego w danym miejscu. Dodatkowo GPS działa okresowo, nie emituje fal radiowych cały czas, a jego sygnały są krótkie. Jak zatem odróżnić, co jest emisją urządzenia GPS, a co zakłóceniami pochodzącymi np. z telefonów użytkowników, których pełno dookoła? Na to pytanie niech odpowiedzą sobie ci, którzy posługując się takimi właśnie przyrządami uważają się za fachowców.
Publikacje